czwartek, 27 grudnia 2012

Ticket To Ride - The Dice Expansion i Azja

Pierwszym zakupem (na Gratislavii) był TDE.

Mały, acz ciekawy dodatek do gry. Generalnie - wyrzuca karty, unieważnia kolory, a do budowania tras korzystamy z kości.
W pierwszej rozgrywce Kic rozwaliła mnie 155 : 91 (chyba rekord punktowy), w drugiej wygrałem 157 : 129. Dodatek przyspiesza rozgrywkę i daje dużo więcej korzyści z dodatkowych kontraktów (za każdą odpowiednią kość bierze się kartę, którą można zostawić na ręce lub odrzucić, co daje większą elastyczność - nie ma sytuacji, że dostajemy na rękę 3 niepasujące kontrakty i któryś musimy realizować), także daje szanse na wyższą punktację.
Sporym mankamentem jest to, iż gra jest zrobiona przede wszystkim pod oryginalną mapę, także nie sprawdza się aż tak dobrze na mapie Europy (jeszcze nie graliśmy w wersję kościaną na mapach z Azji) - np. praktycznie nie ma możliwości zrobienia tunelu z 8 wagonów (trzeba byłoby mieć ogromnego fuxa; z tego co czytałem w komentarzach na Rebelu, mapa Nordic ma też trasy 9-wagonowe i zbudowanie takiej trasy wg zasad tego dodatku jest niemożliwe i trzeba dorobić własne zasady).
Dodatek jest dość drogi, 35 zł za 8 kości, kilka żetonów i kubek. Kubek owszem, fajny, ale nie jest niezbędny. Plusem na pewno jest możliwość wykorzystania go w innych mapach TTR, będziemy musieli przetestować na Azji :)
Generalnie, nie jestem jakoś wybitnie zadowolony z tego zakupu, ale raczej nie żałuję i chętnie będę z niego korzystał :)

Natomiast drugi dodatek, Azja, jest super - oferuje 2 nowe mapy, jedną do normalnej gry (dość szybka ze względu na pewne trasy, które wymagają odrzucania wagoników, co mocno przyspiesza rozgrywkę), drugą do gry drużynowej, w której 2-osobowe drużyny układają trasy używając jednego zestawu wagoników, część biletów i kart pociągów jest wspólna, a część tylko do wiadomości jednego z graczy. Graliśmy dotychczas tylko raz, trochę problemów sprawia kwestia rozmawiania w ramach drużyny, na ile jest dopuszczalne udzielanie sobie jakichś informacji - ale to pewnie wyjdzie w praniu. Jak dla mnie - świetny dodatek! :)

wtorek, 18 grudnia 2012

K2 i szkolenie w Warszawie - oraz krótko o nienawiści ;)

Znowu przerwa w postach, ale tym razem dlatego, że aż za dużo do pisania :) O Neuroshimie Hex głupio pisać, dopóki nie przetestuję wszystkich nowych armii i Duel'a, które zakupiłem, wpis o TTR będę musiał rozwinąć o dodatek Asia, a do tego kolekcja wzbogaciła się o Awanturników, Sake & Samurai, Titanię i dodatek do Carcassonne (mam nadzieję, że niczego nie pominąłem), także trochę się dzieje :)


Niedawny spontaniczny zakup, szukałem czegoś od 1 osoby i Planszóweczka.pl nie dość, że poleciła mi K2, to jeszcze dała 10 % rabat - a że o grze słyszałem dużo dobrego, to bez dłuższego zastanowienia się nabyłem ją - i nie żałuję :)
Gra ma super klimat, emocje, dużo planowania - bardzo przyjemna rozgrywka, zarówno dla jednej osoby, jak i na więcej graczy. Polecam do grania dźwięki znalezione przez Maethira, dodało to grze dużo klimatu ;)

Póki co rozegrałem 4 partie, 2 w trybie solo (w opcji najłatwiejszej zdobyłem max punktów, tzn. oboma himalaistami wszedłem na szczyt i przeżyłem; w wersji najtrudniejszej jednym himalaistą zdobyłem szczyt, drugim niestety się to nie udało - ale przeżył ;)), jedną na 5 osób (mimo najłatwiejszego wariantu pojawiły się ofiary śmiertelne) oraz jedną na 2 osoby.

Gra jest bardzo fajna - mimo sporej losowości, ten aspekt jest tak zaprojektowany, że pozwala na spore planowanie (losuje się pogodę - ale znamy ją na kilka tur wprzód; losuje się karty - ale 3 z nich znamy już we wcześniejszej turze, losuje się żetony ryzyka - ale zawsze 3 są odkryte i wiadomo, czego się można spodziewać).

Nie powiem, żeby podbiła moje serce, ale gra się bardzo przyjemnie i dość krótko, także polecam jako solidną grę :)


Obecnie jestem w Warszawie na szkoleniu, póki co z tych szkoleń niewiele wyniosłem. Ale za to udało się spotkać z pracownikami biura warszawskiego mojej firmy przy planszy i  nie dość, że poznałem nowe karty do Dixita (świetne!), to udało się zagrać w Tinner's Trail autorstwa Martina Wallace'a - MEGA gra, nie znam jeszcze dobrze tego autora, ale przestaję się dziwić, że użytkownicy planszoholik.pl tak bardzo się nim jarają :) (z jego gier grałem dotychczas chyba tylko w Ankh Morpork, które strasznie lubię :))

Tinner's Trail opowiada o erze wielkiego wydobycia cyny i miedzi na terenie Kornwalii w XIX w. Gra toczy się przez cztery rundy, z których każda podzielona jest na 10 tur. Po każdej rundzie możemy pozostałe pieniądze pozostawić sobie na dalszą grę, albo zainwestować - im szybciej dokonamy inwestycji, tym więcej punktów zwycięstwa przyniesie nam pod koniec gry - kiedy to skończy się era wydobycia i tylko ci, którzy dobrze zainwestowali w trakcie gry, wyjdą na swoje.
Mechanizm tur jest bardzo fajny, podobny trochę do znanego niektórym czytelnikom (^^") Czerwonego Listopada. Każda akcja zajmuje od 1 do 3 tur i jeżeli któryś gracz wyskoczy do przodu, to kolejni gracze będą wykonywać tury tak długo, aż zrównają się z nim w ilości wykorzystanych tur.
W każdej rundzie możemy kupować kopalnie i ulepszenia do nich (których wraz z kolejnymi rundami dostępnych jest coraz więcej), wydobywać zasoby, sprzedawać pierożki (za grosze, jeżeli są nam potrzebne ;)) lub pasować - kolejność spasowania może być istotna, bo im szybciej w następnej rundzie się wystartuje, tym lepsze ulepszenia można zdobyć.
Kopalnie kupuje się w ramach licytacji, ale trzeba uważać, żeby została kasa na wydobycie.
Elementem losowym jest cena miedzi i cyny oraz zawartość kopalni. Jest to ciekawy mechanizm, w każdej kopalni znajduje się losowa ilość początkowych zasobów oraz woda - która zwiększa koszty wydobycia. Na ogół wiemy, co licytujemy, ale można też kupować pewne kopalnie w ciemno i liczyć na to, że trafi się na dobre zasoby - mi osobiście taka losowość jakoś specjalnie nie przeszkadza :)

Gra jest obecnie chyba niedostępna w Polsce, ale będę polował na używaną, bo zdecydowanie chcę ją mieć w swojej kolekcji :)

A na koniec, krótko o nienawiści - odmawiam grania w Grę o Tron. W niedzielę miałem nadzieję zagrać 2 partyjki w jakieś gry między 15 a 20. Ekipa się spóźniła, zaczęliśmy koło 16 i do 23 graliśmy w GoTa. Zdążyłem wszystkich znienawidzić, Kica musiałem po grze przepraszać i generalnie partia wyciągnęła ze mnie tyle negatywnych emocji, że stanowczo daję sobie z nią spokój - mam nadzieję, że nie wróci mi głupi pomysł "a może zagrajmy w GoTa" - zdecydowanie wolę przyjazne eurogry ;)