piątek, 29 czerwca 2012

Nowe zasady?

W środę graliśmy z Kic we "Wsiąść do pociągu: Europa". Wygrałem coś około 141:132 i wywołało to dyskusję n/t zasad i szczęścia w grze, bo zlałem długą trasę i zrobiłem chyba z 10 kontraktów, co zapewniło mi to zwycięstwo ;p
O szczęściu dawno już mówiłem, że przy 3-4 takich samych kartach na stole powinna być zawsze wymiana, bo losowanie w ciemno może faktycznie zaważyć na "szczęściu" / "pechu" graczy. Ale przy okazji poczytałem trochę proponowanych alternatywnych zasad i mam nadzieję, że coś powoli będziemy testować :)

Mieliśmy wprawdzie już wczoraj, ale jak przyszło co do czego, to zagraliśmy w Puerto Rico. Gra o dziwo dość mocno wyrównana, punktowo było chyba tak (+- 2 punkty)
Melias - 49 punktów (chociaż powinno być chyba o kilka więcej, bo zapomniał port zliczać)
Kolo - 46 punktów
Kic - 43 punkty
Sivii - 42 punkty

Fajnie się grało przy takim wyrównaniu :)

A dzisiaj z Kicem wypróbowaliśmy wreszcie kooperacyjny wariant Carcassone. Wybraliśmy misję "droga z 25 odcinków", przy pierwszej rozgrywce od razu padliśmy, przy drugiej poszło dość gładko. Generalnie fajny wariant, musimy przetestować jeszcze inne misje i wersje z dodatkami (może sam też się pokuszę na jakieś testy), ale generalnie warto się zainteresować :)

Jutro zapowiada się wstępnie jakieś granie, ale czy wyszło i w co graliśmy - to już w następnej notce :)

Do zagrania!

wtorek, 26 czerwca 2012

I dalej weekend :)

Jutro już wracamy do mnie na mieszkanie, a tymczasem rozegraliśmy 2 rundki :)
Najpierw Kic wygrała w Carcassonne 232 : 186 (z dodatkami Karczmy i Katedry oraz Kupcy i Budowniczowie), potem ja przyfarciłem dość mocno w Labirynt :)

Zgłosiliśmy na Balcon (konwent m&a) prelekcję n/t gier planszowych, a konkretniej - wprowadzenie do gier planszowych dla mangowców, z naciskiem na gry osadzone w realiach azjatyckich. Mam nadzieję, że organizatorzy przyjmą atrakcję i że wyjdzie z tego fajny panelik :)

Do zagrania!

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Weekend...

Weekend mija dość leniwie i póki co mało pograne, bo dopiero jedna partia Labiryntu ze znajomymi (gdzie sromotnie poległem), jedna niedokończona gra w TTR:E (znajomi niestety musieli się zwijać na pociąg :() i jedna dwuosobowa partia w TTR:E, gdzie fuksem dość szybko wygrałem (świetne trasy się trafiły - duża z Brest do Petrogradu i kilka krótkich tras przyległych, 0 tuneli i jakoś udało się bez dworców :)).
Nie wiem, czy zaszczepiliśmy w znajomych planszówkowego ducha, ale chyba dobrze im się grało (mimo, że wszyscy byliśmy strasznie skacowani) i mam nadzieję, że w przyszłości dadzą się namówić na kolejne tytuły :)

Dzisiaj urodziny spotkań planszówkowych w Miodosytni (100 lat, Planszoweczka.pl! :)), ale akurat mamy też swoją rocznicę, więc niestety nie pójdziemy na wspólne granie (mam tylko nadzieję, że zagramy sobie z tej okazji w coś innego ;)).

Do zagrania! :)

czwartek, 21 czerwca 2012

Granie po ojcowsku

Wczoraj pojechaliśmy pograć do mojego Ojca (czemu zawsze towarzyszy duża ilość alkoholu ;)). Wieczór zaczęliśmy dość późno, a Kic jest chora, więc długo nie graliśmy, ale 2 przyjemne partyjki się udały.
Najpierw Puerto Rico - pierwszy raz musiałem tłumaczyć zasady i pod wpływem szło mi to nie najlepiej, ale w końcu udało się przejść przez wszystkie zasady i rozpoczęliśmy grę.
Kic poszła w kamieniołomy i budynki, Tata szedł po kolei w różne surowce, a ja zastosowałem nową taktykę - poszedłem w kawę, do tego biuro handlowe (takie same towary na targu) i wio z kupcem. W międzyczasie - mimo wszystko - kukurydza, wszak kukurydziany potentat to kukurydziany potentat ;)
Kic ukradła mi wprawdzie urząd celny, ale mimo wszystko udało mi się uciułać dużo punktów na wysyłaniu kukurydzy przez przystań, a i była kasa na 2 duże budynki (twierdza i rezydencja).

Skończyło się na wyniku: Kolo 55, Tata 45, Kic 42 (zabrakło Jej jednej tury na postawienie dużego budynku i przytulenia 10 punktów ;p).

Niedługo wyjeżdżamy na prawie tydzień do mnie na wioskę - oczywiście stały dylemat "co by tu wziąć". Kic jest chora i nie bardzo ma do tego głowę, a ja jestem rozdarty między różne tytuły :( Ale nic to, czego nie weźmiemy, to i tak tydzień na wiosce dobrze nam zrobi - a zapewne weźmiemy i tak tyle tytułów, że nawet we wszystko nie zagramy ;-)

Do zagrania! :)

wtorek, 19 czerwca 2012

Władca Demonów

Za mną całkiem przyjemny planszówkowo dzień :) Pogoda była okrutna, wbiłem do Wikiego o 15, pomoczyliśmy się chwilę w basenie (Kic: Cooo?! >.< Kolo: mówiłem, żebyś przyjechała ;p) i zasiedliśmy do długo oczekiwanego grania.
Pierwsza na stół (a raczej na podłogę, bo gra zajmuje sporo miejsca) poszła Claustrophobia - przy rytmach m.in. soundtracku z Diablo wcieliliśmy się w role demonów (Wiki) i ludzi, którzy penetrowali katakumby pod Nową Jerozolimą (ja). Zagraliśmy tylko jeden scenariusz (Ocaleni), w którym moim zadaniem było wydostać się z katakumb na powierzchnię co najmniej 2 wojownikami. W mojej drużynie był odkupiciel (święty wojownik wyposażony w specjalne skille) oraz trzech skazańców: brutal (silny wojownik) i dwóch najemników (najszybsi wojownicy), w tym jeden wyposażony w garłacz. Wiki natomiast dysponował dwoma demonami oraz hordami troglodytów.
Gra jest dość mocno losowa, ale posiada przy tym bardzo fajne mechanizmy. Np. grając ludźmi, z początku każdej tury rzucamy kośćmi i przypisujemy je do poszczególnych wojowników. Oni z kolei mają dla każdej kostki odrębne statystyki (ruch, atak i obrona).
I tak, dla 6-ek na ogół ruch i atak wynoszą 1, a obrona 6 (czyli przeciwnik, żeby zadać obrażenia, musi wyrzucić 6 na kostkach ataku); dla 1-ek obrona jest najniższa (z reguły chyba 3), za to jest więcej ataku. Pomiędzy tymi wartościami są inne statystyki, np. najemnicy na 4-kach i 5-kach mają ruch 2. Do tego np. mój odkupiciel na 2-kach i 5-kach mógł używać różnych aur (aury dostaje się zależnie od scenariusza). Także jest losowość, ale dzięki temu mechanizmowi można każdy ruch fajnie zaplanować i ta losowość nie sprawia tu problemu :) (każda postać ma 6 punktów wytrzymałości, każdy punkt obrażeń blokuje jedną wybraną linię akcji - tu też trzeba trochę pomyśleć, żeby wiedzieć, z czego zrezygnować). Bardzo fajny system.
Władca demonów też rzuca kostkami, a ich wyniki może przeznaczyć na różne rzeczy - punkty na wypuszczanie potworów, ulepszenia potworów, wyciąganie kart zdarzeń, zadawanie bezpośrednich obrażeń graczom - dużo możliwości. Także każda strona gra trochę inaczej i ma swoje plusy i minusy, niestety zdążyliśmy zagrać tylko jeden scenariusz i tylko jedną stroną, ale grało się super i mam nadzieję, że szybko wcielę się w stronę przeciwną i pokażę, że ten scenariusz można wygrać demonami ;-) (przeżyłem 2 wojownikami; dzień wcześniej Wiki jako człowiek grał przeciwko swojej dziewczynie i też ludzie wygrali)

Ogółem gra mi się strasznie spodobała, jest pięknie wykonana, z dobrymi pomysłami na mechanikę, bardzo klimatyczna - jedna z fajniejszych gier, w jakie miałem kiedykolwiek przyjemność zagrać. W zasadzie jedyna wada to często niejasna instrukcja, przez którą musieliśmy psuć klimat poszukiwaniem odpowiedzi na niektóre wątpliwości na BGG - ale po kilku rozgrywkach zapewne większość z nich rozwiejemy i gra będzie iść sprawnie :)

Bitwa o Pierścień dotarła do nas około 19:30, przewertowałem jeszcze instrukcję do końca (nie zdążyłem wcześniej przeczytać całej online) i zaczęliśmy rozstawiać. Siedzieliśmy w 3 osoby, bo wpadł jeszcze nasz kumpel, Janek, ale nie zdecydowaliśmy się na rozgrywkę 3-osobową - za dużo złego się o tym naczytałem. Rozstawianie gry szło długo, bo jednak z dodatkowymi osobami nie da się odpowiednio skupić na grze - i trzeba się będzie chyba tego trzymać, bo przy niektórych grach (zwłaszcza długich lub takich, gdzie trzeba dużo myśleć i się skupiać) jest to element zupełnie niszczący przyjemność płynącą z rozgrywki - lepiej odłożyć planszę i napić się piwa.
Anyway, w tym wypadku nie była to mocna przeszkoda, bo i tak nie znaliśmy zasad zbyt dobrze i ta gra była póki co tylko testowa. Nie do końca ogarnęliśmy zasady poruszania się Drużyny Pierścienia, poszukiwań Pierścienia itd., także postanowiliśmy chociaż opanować zasady militarne. Odpaliliśmy więc szybko odpowiedni soundtrack i rozpoczęliśmy grę. Ja grałem Wolnymi Ludami, Wiki Siłami Cienia - i dość szybko okazało się, że faktycznie Cień ma straszną przewagę militarną (chociaż Wolne Ludy mają mniejsze wymagania do zwycięstwa - wystarczy im zdobyć 4 punkty militarne, czyli zająć 2 twierdze; Siły Cienia muszą zdobyć 10 punktów). Isengard potężnie najechał Rohan, zabijając Gandalfa Białego pod Helmowym Jarem; ja natomiast podjąłem próbę zdobycia Morii, atakując elfami z Lothlorien, co jednak mi się nie udało, gdyż początkowy atak wyszedł mi dość pechowo i nawet karta bitwy i dowódca nie pozwoliły mi przejąć twierdzy w pierwszym uderzeniu, a Wiki zaraz użył karty, która pozwoliła mu zrekrutować orki prosto do twierdzy, co zniweczyło moje plany.

Graliśmy gdzieś do 1:45, po czym schowaliśmy grę z postanowieniem lepszego przygotowania się do kolejnej rozgrywki i wykorzystania wszystkich zasad - grając tylko militarnie Wolnymi Ludami, naprawdę czuje się beznadziejne położenie Śródziemia ^^"
Grę zostawiłem u Wikiego (jakoś nie widziało mi się wracać po nocy z wielkim pudłem, zwłaszcza, że nie miałem przy sobie woreczków strunowych i ewentualne rozsypanie się gry byłoby tragiczne w skutkach), za to wyposażyłem się w instrukcję - kilka razy poczytam do snu, to może ogarnę wszystkie zasady ;) (rozważam w sumie poproszenie kogoś z Wrocławia na forum Gier Planszowych o wytłumaczenie zasad przy stole, ale póki co podejmę chyba próbę zmierzenia się z instrukcją samemu)
Nie wiem tylko, jak Sivii przekona mnie do Twilight Imperium, gdzie instrukcja jest dłuższa i po angielsku, ale życzę mu powodzenia ;-)

Ogółem pierwsze wrażenia nie najlepsze, ale to moja wina, że nie przygotowałem się odpowiednio i nie zapoznałem dobrze z zasadami przed pierwszą partią.
Mimo wszystko, gra militarna była ciekawa (chociaż dla mnie gra jest póki co trochę nieczytelna - może dlatego, że grając Wolnymi Ludami, wszystkie napisy na planszy miałem odwrócone do góry nogami, a stylizowaną na Tolkiena czcionkę ciężko się w ten sposób czyta - trochę minus dla gry). Figurki są super, niestety niektóre są bardzo mocno przekrzywione; ale materiał wydaje się być dość plastyczny, także chyba uda się je doprowadzić do prostego stanu.

Martwi mnie trochę, że ciężko będzie do tej gry namówić Kica - jest naprawdę strasznie dużo zasad, a i klimat może Jej nie przypaść do gustu. Ale kto wie, może po kilku grach nauczę się zasad na tyle, żeby je jasno i przystępnie przedstawić. A skoro gra ma śliczne figurki, to i Kica da się namówić, jak dobrze zmotywować ;-)
Generalnie strasznie mi głupio, że nie przygotowałem się lepiej do rozgrywki - bo gra, przez którą pół miesiąca zaciskaliśmy pasa, póki co nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jakiego się spodziewałem. Liczę jednak na to, że gdy zapoznam się ze wszystkimi zasadami, to jakoś to pójdzie - trzeba tylko postudiować długo i dokładnie instrukcję :)

Ogółem - bardzo przyjemny wieczorek, mam nadzieję, że w niedługim czasie powtórka - tym razem szybciej w Claustrophobię (więcej scenariuszy!) i zgodnie z zasadami w WoP ;)

Z planszowych ciekawostek - Kic ostatnio przeczytała, że angielskie wyrażenie "turn the tables" pochodzi od gry backgammon, czyli naszego Tryktraka. Nigdy nie zgłębiłem zasad gry, ale generalnie chodzi o to, że trzeba piony przeprowadzić na przeciwną stronę planszy. Może wreszcie skuszę się przeczytać instrukcję i spróbuję szczęścia na Kurniku ;-)

Dzisiejszy dzień nie zapowiada się niestety planszówkowo, ale zawsze jest jakaś szansa, że namówię Kica na jakąś szybką partię. A jutro Gienia zaprasza na BSG i chyba się skusimy ;-)

Do zagrania!

niedziela, 17 czerwca 2012

I po meczu...

Wczoraj Neuroshima udostępniła ciekawy obrazek (dzięki Gieniu za udostępnienie dalej! :)):


Po wczorajszej przegranej naszej reprezentacji, zdecydowaliśmy się więc z Kicem (tzn. z Gosią - ale stwierdziła, że woli być pisana z nicka - proszę bardzo :)) na partyjkę Galaxy Truckera (tylko na etapie 3A). Budowa statków poszła nam sprawnie, konstrukcje były całkiem solidne, ale Kic od początku miała pecha - zaczęło się od sabotażu, później od epidemii (ta akurat dotknęła nas oboje), potem jeszcze korzystniejsze dla mnie strefy walk - ogółem gra zakończyła się dość wysokim wynikiem dla mnie (62:25), przy czym statki doleciały niemalże nietknięte (tu zasługa zwłaszcza moich farciarskich rzutów na duży ostrzał). Cytując Kica, z nawiązaniem do wczorajszego meczu: "Czeska gra na czas" ;-)
W trakcie gry słuchaliśmy zespołu, którego kawałki przegrał nam Blahuu (który poprowadził świetny panel o japońskim rocku na ostatnim spotkaniu mangowym) - zespół nazywa się Far East Family Band, płyta - Parallel World. Tu można posłuchać, 30-minutowy kawałek dobrego space rocka ;)

Aczkolwiek, w przeciwieństwie do naszej reprezentacji, Neuroshima trzyma się nieźle - dzisiaj przeczytałem fajnego newsa o Neuroshimie na Androida. Dalej nie wiem do końca, co to ten Android jest i nie rozumiem do końca tłumaczeń Kica, dlaczego nie można go mieć na Nokii - ale po obejrzeniu trailera wiem, że chciałbym tego Androida mieć ^^ Na stronie producenta inne ciekawe projekty gier planszowych w wersjach mobilnych, zwłaszcza zaintrygowały mnie puzzle z Neuroshimy Hex - może kiedyś się skuszę :)

A z innych internetowych znalezisk:
Pędzące żółwie - wersja online, wprawdzie gra się przeciwko AI, ale i tak przyjemnie - zwłaszcza, że gra się słodziachnymi zwierzątkami :)
Carcassonne - wariant co-op / dla 1 gracza - wczoraj niestety nie zagraliśmy, więc się troszkę obraziłem i poszukałem wariantu dla 1 osoby :( Jeszcze nie testowane, ale wydaje się ciekawy, w najbliższym czasie wypróbuję (tzn. pewnie spróbujemy wersję co-op).
Teoria spiskowa w świecie gier planszowych? Ciekawy, w sumie raczej zabawny artykulik (ja raczej nie lubię teorii spiskowych, ale może coś w tym jest ;-))

Jak dobrze pójdzie, to czeka mnie jeszcze dzisiaj rozgrywka z Wikim w Claustrophobię - nie mogę się doczekać :)
(BTW., znalazłem wczoraj w domu na podłodze malutki element ze stareeeńkiej planszówki - muszę skonsultować się w jego sprawie, ale chyba niezły old school przetrwał :))

Do zagrania!

sobota, 16 czerwca 2012

Hello world!

Blog powstał z trochę głupiego powodu - znajomi narzekali na spamowanie im fejsbuczka postami o planszówkach, także w końcu zdecydowałem, że może faktycznie forma bloga będzie bardziej stosowna.

Na blogu będą pojawiać się różne informacje dot. gier planszowych - przede wszystkim moje przemyślenia, opisy rozgrywek itp., ale też ciekawe linki związane z moim hobby.

Dzisiaj zapowiada się na planszówkową posuchę, chociaż może uda mi się jeszcze namówić Mamę i Gosię (moją dziewczynę, która też jest aktywną graczką - więc pewnie dużo będzie się tu przewijać) do rundki w Carcassone. Natomiast jutro (ewentualnie pojutrze) pierwsza gra z Wikim (kuzyn / wujek) w jego Claustrophobię, a ponadto, w poniedziałek... Powinien dojechać mój egzemplarz 2 edycji Wojny o Pierścień! Szykują się ciekawe zmagania w klimatach fantasy :) (wróciłem do czytania Władcy Pierścieni, żeby wczuć się lepiej w grę ;))

A na pierwszy link: More than 25 years of creativity and no end in sight - Frank Strauss. Gość robi świetne elementy (i nie tylko) do swoich planszówek!

Najbardziej urzekły mnie te do Agricoli:




I do Arkham:

Ale też użyteczne do BSG:

Gorąco polecam przejrzeć, naprawdę fajnie zrobione :)

U mnie póki co szczytem ulepszenia gry jest dodanie woreczków strunowych do pudełka (czym w większości i tak zajmowała się Gosia), ale mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni :) (póki co próbuję wśród znajomych przeforsować drobną zmianę zasad do Wsiąść do pociągu - Europa, ale są oporni na tę propozycję :()

Do zagrania!