wtorek, 19 czerwca 2012

Władca Demonów

Za mną całkiem przyjemny planszówkowo dzień :) Pogoda była okrutna, wbiłem do Wikiego o 15, pomoczyliśmy się chwilę w basenie (Kic: Cooo?! >.< Kolo: mówiłem, żebyś przyjechała ;p) i zasiedliśmy do długo oczekiwanego grania.
Pierwsza na stół (a raczej na podłogę, bo gra zajmuje sporo miejsca) poszła Claustrophobia - przy rytmach m.in. soundtracku z Diablo wcieliliśmy się w role demonów (Wiki) i ludzi, którzy penetrowali katakumby pod Nową Jerozolimą (ja). Zagraliśmy tylko jeden scenariusz (Ocaleni), w którym moim zadaniem było wydostać się z katakumb na powierzchnię co najmniej 2 wojownikami. W mojej drużynie był odkupiciel (święty wojownik wyposażony w specjalne skille) oraz trzech skazańców: brutal (silny wojownik) i dwóch najemników (najszybsi wojownicy), w tym jeden wyposażony w garłacz. Wiki natomiast dysponował dwoma demonami oraz hordami troglodytów.
Gra jest dość mocno losowa, ale posiada przy tym bardzo fajne mechanizmy. Np. grając ludźmi, z początku każdej tury rzucamy kośćmi i przypisujemy je do poszczególnych wojowników. Oni z kolei mają dla każdej kostki odrębne statystyki (ruch, atak i obrona).
I tak, dla 6-ek na ogół ruch i atak wynoszą 1, a obrona 6 (czyli przeciwnik, żeby zadać obrażenia, musi wyrzucić 6 na kostkach ataku); dla 1-ek obrona jest najniższa (z reguły chyba 3), za to jest więcej ataku. Pomiędzy tymi wartościami są inne statystyki, np. najemnicy na 4-kach i 5-kach mają ruch 2. Do tego np. mój odkupiciel na 2-kach i 5-kach mógł używać różnych aur (aury dostaje się zależnie od scenariusza). Także jest losowość, ale dzięki temu mechanizmowi można każdy ruch fajnie zaplanować i ta losowość nie sprawia tu problemu :) (każda postać ma 6 punktów wytrzymałości, każdy punkt obrażeń blokuje jedną wybraną linię akcji - tu też trzeba trochę pomyśleć, żeby wiedzieć, z czego zrezygnować). Bardzo fajny system.
Władca demonów też rzuca kostkami, a ich wyniki może przeznaczyć na różne rzeczy - punkty na wypuszczanie potworów, ulepszenia potworów, wyciąganie kart zdarzeń, zadawanie bezpośrednich obrażeń graczom - dużo możliwości. Także każda strona gra trochę inaczej i ma swoje plusy i minusy, niestety zdążyliśmy zagrać tylko jeden scenariusz i tylko jedną stroną, ale grało się super i mam nadzieję, że szybko wcielę się w stronę przeciwną i pokażę, że ten scenariusz można wygrać demonami ;-) (przeżyłem 2 wojownikami; dzień wcześniej Wiki jako człowiek grał przeciwko swojej dziewczynie i też ludzie wygrali)

Ogółem gra mi się strasznie spodobała, jest pięknie wykonana, z dobrymi pomysłami na mechanikę, bardzo klimatyczna - jedna z fajniejszych gier, w jakie miałem kiedykolwiek przyjemność zagrać. W zasadzie jedyna wada to często niejasna instrukcja, przez którą musieliśmy psuć klimat poszukiwaniem odpowiedzi na niektóre wątpliwości na BGG - ale po kilku rozgrywkach zapewne większość z nich rozwiejemy i gra będzie iść sprawnie :)

Bitwa o Pierścień dotarła do nas około 19:30, przewertowałem jeszcze instrukcję do końca (nie zdążyłem wcześniej przeczytać całej online) i zaczęliśmy rozstawiać. Siedzieliśmy w 3 osoby, bo wpadł jeszcze nasz kumpel, Janek, ale nie zdecydowaliśmy się na rozgrywkę 3-osobową - za dużo złego się o tym naczytałem. Rozstawianie gry szło długo, bo jednak z dodatkowymi osobami nie da się odpowiednio skupić na grze - i trzeba się będzie chyba tego trzymać, bo przy niektórych grach (zwłaszcza długich lub takich, gdzie trzeba dużo myśleć i się skupiać) jest to element zupełnie niszczący przyjemność płynącą z rozgrywki - lepiej odłożyć planszę i napić się piwa.
Anyway, w tym wypadku nie była to mocna przeszkoda, bo i tak nie znaliśmy zasad zbyt dobrze i ta gra była póki co tylko testowa. Nie do końca ogarnęliśmy zasady poruszania się Drużyny Pierścienia, poszukiwań Pierścienia itd., także postanowiliśmy chociaż opanować zasady militarne. Odpaliliśmy więc szybko odpowiedni soundtrack i rozpoczęliśmy grę. Ja grałem Wolnymi Ludami, Wiki Siłami Cienia - i dość szybko okazało się, że faktycznie Cień ma straszną przewagę militarną (chociaż Wolne Ludy mają mniejsze wymagania do zwycięstwa - wystarczy im zdobyć 4 punkty militarne, czyli zająć 2 twierdze; Siły Cienia muszą zdobyć 10 punktów). Isengard potężnie najechał Rohan, zabijając Gandalfa Białego pod Helmowym Jarem; ja natomiast podjąłem próbę zdobycia Morii, atakując elfami z Lothlorien, co jednak mi się nie udało, gdyż początkowy atak wyszedł mi dość pechowo i nawet karta bitwy i dowódca nie pozwoliły mi przejąć twierdzy w pierwszym uderzeniu, a Wiki zaraz użył karty, która pozwoliła mu zrekrutować orki prosto do twierdzy, co zniweczyło moje plany.

Graliśmy gdzieś do 1:45, po czym schowaliśmy grę z postanowieniem lepszego przygotowania się do kolejnej rozgrywki i wykorzystania wszystkich zasad - grając tylko militarnie Wolnymi Ludami, naprawdę czuje się beznadziejne położenie Śródziemia ^^"
Grę zostawiłem u Wikiego (jakoś nie widziało mi się wracać po nocy z wielkim pudłem, zwłaszcza, że nie miałem przy sobie woreczków strunowych i ewentualne rozsypanie się gry byłoby tragiczne w skutkach), za to wyposażyłem się w instrukcję - kilka razy poczytam do snu, to może ogarnę wszystkie zasady ;) (rozważam w sumie poproszenie kogoś z Wrocławia na forum Gier Planszowych o wytłumaczenie zasad przy stole, ale póki co podejmę chyba próbę zmierzenia się z instrukcją samemu)
Nie wiem tylko, jak Sivii przekona mnie do Twilight Imperium, gdzie instrukcja jest dłuższa i po angielsku, ale życzę mu powodzenia ;-)

Ogółem pierwsze wrażenia nie najlepsze, ale to moja wina, że nie przygotowałem się odpowiednio i nie zapoznałem dobrze z zasadami przed pierwszą partią.
Mimo wszystko, gra militarna była ciekawa (chociaż dla mnie gra jest póki co trochę nieczytelna - może dlatego, że grając Wolnymi Ludami, wszystkie napisy na planszy miałem odwrócone do góry nogami, a stylizowaną na Tolkiena czcionkę ciężko się w ten sposób czyta - trochę minus dla gry). Figurki są super, niestety niektóre są bardzo mocno przekrzywione; ale materiał wydaje się być dość plastyczny, także chyba uda się je doprowadzić do prostego stanu.

Martwi mnie trochę, że ciężko będzie do tej gry namówić Kica - jest naprawdę strasznie dużo zasad, a i klimat może Jej nie przypaść do gustu. Ale kto wie, może po kilku grach nauczę się zasad na tyle, żeby je jasno i przystępnie przedstawić. A skoro gra ma śliczne figurki, to i Kica da się namówić, jak dobrze zmotywować ;-)
Generalnie strasznie mi głupio, że nie przygotowałem się lepiej do rozgrywki - bo gra, przez którą pół miesiąca zaciskaliśmy pasa, póki co nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jakiego się spodziewałem. Liczę jednak na to, że gdy zapoznam się ze wszystkimi zasadami, to jakoś to pójdzie - trzeba tylko postudiować długo i dokładnie instrukcję :)

Ogółem - bardzo przyjemny wieczorek, mam nadzieję, że w niedługim czasie powtórka - tym razem szybciej w Claustrophobię (więcej scenariuszy!) i zgodnie z zasadami w WoP ;)

Z planszowych ciekawostek - Kic ostatnio przeczytała, że angielskie wyrażenie "turn the tables" pochodzi od gry backgammon, czyli naszego Tryktraka. Nigdy nie zgłębiłem zasad gry, ale generalnie chodzi o to, że trzeba piony przeprowadzić na przeciwną stronę planszy. Może wreszcie skuszę się przeczytać instrukcję i spróbuję szczęścia na Kurniku ;-)

Dzisiejszy dzień nie zapowiada się niestety planszówkowo, ale zawsze jest jakaś szansa, że namówię Kica na jakąś szybką partię. A jutro Gienia zaprasza na BSG i chyba się skusimy ;-)

Do zagrania!

3 komentarze:

  1. Jeżeli figurki są z jakiegoś rodzaju żywicy możesz spróbować ostrożnie je ogrzać, np. suszarką do włosów, wyprostować i potrzymać chwilę, żeby ostygły.

    Do gier, które mają dużo drobnych elementów polecam pudełka na akcesoria wędkarskie (np. http://www.katalog.mikado.pl/upload_dir/151/obrazki/katalog/skrzynki/UABM-315.png).
    Ja używam takich do Descenta i stwierdzam, że dużo łatwiej ogarnąć stosy żetonów i innych drobiazgów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak będę miał grę u siebie, to poszukam w necie info, czy coś z tymi konkretnymi figurkami da się zrobić (Kic gdzieś czytała, że podobno się nie da, ale a nuż ktoś znalazł rozwiązanie), w sumie nawet nie wiem, z czego są zrobione ;p

    Akurat władca ma dość spore te figurki i myślę, że woreczki strunowe będą tu optymalne - ale generalnie chciałem się w tego typu pudełka zaopatrzyć, gdzie i za ile kupujesz? (w Biedronce widziałem dość tanio takie podobne zestawy z gwoździami - tylko nie wiedziałem co ja bym z tymi gwoździami zrobił i się w końcu nie zdecydowałem ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Swoje kupiłem w Krokodylu na Tęczowej (mieli spory wybór, ale dowolny sklep wędkarski powinien takie mieć). Kosztowały chyba ok. 15zł, ale mają regulowane przegródki, zwykłe powinny kosztować kilka złotych.

    OdpowiedzUsuń